top of page

ROSZCZENIOWY MILENIALS

Sroptymalizacja

Ja pierdzielę!

SZEŚĆDZIESIĄT TRZY TYSIĄCE wyświetleń i to tylko z samego LinkedIna – i weź tu się człowieku nie zachłyśnij… Było sporo hejtu, ale zawsze powtarzam: „Skup się na tych, którzy przyszli na imprezę, a nie wydzwaniaj do tych, którym się przyjść nie chciało”. No cóż… najprzyjemniej spada się z wysokich poprzeczek.

Tym razem znowu będzie o pieniądzach, ale już trochę mniej ad hominem, bo nie do końca wiem, do kogo niby pić w tej sprawie. Znając życie, pewnie do 1%.

Ja chyba nie łapię, na czym polega ta wszechobecna optymalizacja kosztów. Wszyscy wszystko optymalizują – najczęściej i tak polega to na wyrzuceniu na bruk połowy pracowników niskiego szczebla i zwaleniu nadmiaru obowiązków na pozostałych. No ale okej, chcemy, żeby było taniej, więc wybieramy innych dostawców, zmieniamy materiały, zmniejszamy opakowania z 500 ml na 400 ml i sobie optymalizujemy. Tylko dlaczego ceny wciąż rosną?

– Bo koszty życia rosną! – odpowie adwokat diabła.

Wierzcie mi, widzę! I nie chodzi tylko o to nieśmiertelne masło za sześć czy osiem złotych, ale o ciuchy, samochody, telefony, nawet pamiątki! O wszystko… poza tłumaczeniami. No właśnie. Będę mówił akurat o tłumaczeniach, bo to moje poletko, ale jeśli macie podobne spostrzeżenia z innych branż, to piszcie.

Gigantyczny przetarg na tłumaczenie budowlane. Kto wygrywa? Biuro tłumaczeń, które zaoferowało 15 zł za stronę.

Brutto.

Odejmijcie marżę dla biura i spójrzcie na tłumacza, który średnio zrobi 6-8 stron tłumaczenia dziennie (budowlane, specjalistyczne, trudne). Jeśli pracowałby po osiem godzin dziennie, pięć dni w tygodniu (dajmy mu wyjść na imprezę z kumplami w weekend), to zarobi ok. 1000 zł. No i jednak nie wyjdzie z kumplami.

Tłumaczenie ustne na targach branżowych. Stawka za dzień – 200 zł. Tak, 25 zł/h TŁUMACZENIA USTNEGO. Do tego trzeba się przygotować (i to porządnie!), ale też dojechać na same targi (bo dojazd, oczywiście!, tłumacz pokrywa z własnej kieszeni). Nie poruszajmy nawet kwestii noclegu, tak jak nie poruszył jej zleceniodawca.

Tłumaczenie na spotkaniu biznesowym średniej wielkości firmy. Zlecenie obejmuje tłumaczenie podczas spotkania i obiadu po spotkaniu. Stawka: Zgadnij. Obiad. Którego, nota bene, tłumacz nawet nie ruszy, bo będzie tłumaczyć. …fucking obiad.

Zakładam, że część z Was pomyśli:

„To, że są takie stawki, nie znaczy, że ktoś je weźmie! Ja też mogę komuś zaproponować, że kupię jego nowe Volvo za 10 zł!”. #NotSponsoredAleBrałbymVolvo

Problem w tym, że ktoś weźmie. Zawsze ktoś bierze. I nie musi to być „lol, debil, psuje rynek”. To może być ktoś z nożem na gardle lub zerem na koncie (ja); to może być ktoś młody, kto nie zna stawek i będzie święcie przekonany, że taką pracą zyska wspaniałe kontakty, po czym zderzy się z rzeczywistością (też ja); to może być imigrant, który powie, że on to może nawet pracować za darmo, byle mu tylko kartę stałego pobytu załatwić (już nie ja, ale przykład z życia); to wreszcie może być ktoś, kto wrzuci taki tekst… TWÓJ tekst do Google Translate i odda go po niemiecku czy kantońsku, no bo klient i tak przecież go nie sprawdzi (a to już na pewno nie ja)!

Ale co to ma do sroptymalizacji? Wszyscy wszystko starają się robić jak najtaniej, po kosztach, budżetowo, a to rzeczone „wszystko” i tak drożeje – i nie pluję się, że ceny rosną, ale że rosną w tak absurdalnym tempie i niewspółmiernie do jakości.

Telefony – co rok nowy model, ceny skaczą już wyżej niż laptopy, jedne eksplodują, innym specjalnie spowalnia się systemy; dochodzi do tego, że niektóre modele wypuszczają w dwóch wersjach – zwykłej i dla plebsu.

Samochody – mały, trzydrzwiowy wypierdek w wersji podstawowej jest droższy niż (nie tak dawno temu) auto luksusowe o podwyższonym standardzie. Pewnie wypierdek jest bezpieczniejszy, bo jednak poszliśmy do przodu z poduszkami powietrznymi, strefą zgniotu i w ogóle… no ale przecież zoptymalizowaliśmy koszty produkcji! Czyżby faktycznie znaczek wypierdka na masce zwiększał jego wartość o ponad 7000 zł? W końcu wyszły z tej samej fabryki i od tego samego producenta.

O ciuchach zrobię oddzielny tekst, bo wyszłyby mi cztery strony… A o lekarzach i nauczycielach wyszłaby minimum książka.

Podsumowując, technologia idzie do przodu – rozumiem. Miniaturyzacja, robotyzacja, automatyzacja – te wyrazy również kojarzę. Ale dlaczego ta cała optymalizacja… czy też CIĘCIA (nie starajmy się ubierać kury rosołowej w papuzie pióra) jest summa summarum tak mało widoczna? Te same dziecięce dłonie składają dokładnie te same podzespoły. Te same pokłute igłami palce zszywają już siedemnastą godzinę te same bluzki. Ten sam milenials tłumaczy tę samą dokumentację przetargową. Tyle że za mniej.

Ale i ten telefon, i ta bluzka, i ten przetarg przyniosą komuś astronomicznie większy zysk.

 

Roszczeniowy Milenials

Rafał Tondera

PS Zwracacie mi uwagę, że kolor strony nieładny, że to i tamto brzydkie itd. Wiem. Ale to moja brzydka strona i będę ją kalać zgodnie z moją chorą estetyką. Więc dzięki za komentarze, ale nie.

PS 2 Zmieniłem natomiast sekcję komentarzy, bo poprzednia aplikacja zezwalała jedynie na 10 komentarzy w wersji darmowej, które od razu ście wykorzystali... wow.

bottom of page